Sezon ogrodowy powoli się kończy. Nadszedł czas zbiorów. Wiele warzyw i owoców zbiera się na bieżąco, przez całą wiosnę, lato i jesień. Ale wiele z nich rośnie sobie spokojnie do jesieni i to wtedy trzeba je wykopać, żeby pierwsze mrozy ich nie zwarzyły. Po całym sezonie jest sporo przemyśleń, niektóre warzywa świetnie się sprawdziły, inne wyszły słabiutko - albo nie najładniejsze wyrosły, albo zostały zniszczone przez choroby. Czas na wyciągnięcie wniosków i zaplanowanie co dalej będzie sadzone w moim ogrodzie, a z czego jednak zrezygnuję.
W moim rodzinnym domu zawsze był uprawiany ogród, kiedyś większy, gdy mama dzierżawiła przyległy do naszej posesji pusty plac, później ogródek coraz bardziej się kurczył. Ale nawet niewielki, a musi być. Bardzo ważne są dla nas własne owoce i warzywa, bez chemii, pryskania, uprawiane całkowicie ekologicznie. Poza tymi zaletami, ogromną frajdą dla mnie jest, gdy mogę wyjść do ogródka z koszyczkiem i urwać warzyw do zupy, czy na surówkę, albo każdego ranka wyjść z miseczką i naskubać truskawek, malin, jeżyn, świdośliwy, czy porzeczek, do porannej owsianki, albo jakiegoś deseru :))
Punktem obowiązkowym są drzewka i krzewy owocowe i to jest ,,niezmienialne,, ;)
Z warzywami już jest trochę inaczej. Nie wszystkie się u mnie sprawdzają, nie wszystkie też na równi nam ,,podchodzą,, i mamy na nie ochotę.
Na pewno pomidory to pozycja obowiązkowa.
Punktem centralnym w moim warzywniaku jest szklarenka, stareńka, stawiana jeszcze przez moich rodziców, na pewno ma ponad 20 lat, zbudowana z okien z demontażu. Wciąż wspaniale służy.
Rosną w niej pomidory, papryka i długie ogórki szklarniowe.
Wiosną sałata, rzodkiewka i szpinak.
Na grządkach od zawsze są : rzodkiewka, sałata, marchew, pietruszka, buraki, selery bulwiaste, pory, fasolka szparagowa, jarmuż, cukinie, papryka słodka i ostra, cebula, ogórki. I te warzywa bezapelacyjnie pozostaną.
Od niedawna sadzę buraka liściowego, jarmuż, rukolę i roszponkę, te pozostaną na stałe, pięknie rosną i plonują, a i w kuchni są w stałym użyciu :D
Inaczej jest z pomidorami w gruncie, te w szklarni pięknie rosną i będą owocowały jeszcze pewnie do końca października, ale te w gruncie to porażka. Wiem od dawna, że nie udają się, ale zawsze mnie kusi, żeby spróbować jeszcze raz... i cóż... zaraza ziemniaczana zawsze je ,,pozamiata,, W tym sezonie posadziłam bardzo dużo koktajlowych, w chyba 10 odmianach po 2 krzaczki i na początku zebrałam może ze 2 miseczki, a później wszystkie zaczęły chorować i trzeba było je powyrywać :( Już więcej ich nie posadzę... no może ze 2 krzaczki ;)
Po raz pierwszy w tym sezonie sadziłam selery naciowe i cóż... też mnie nie zachwyciły. Wydają się piękne, bujne i dorodne, ale cóż z tego, jak liści się nie je, a łodyżki o które jest cały ambaras, są cienkie. Nawet nieporównywalne do tych selerów, które kupuje się w sklepie.
Cukinię uwielbiam za owoce, ale i za kwiaty, które są pyszne i wyglądają przepięknie w przeróżnych w potrawach <3
Kochani, a jak Wasze doświadczenia w tym roku z warzywniakiem, jakie warzywa sprawdziły się Wam, co się nie udało, a z czego planujecie całkowicie zrezygnować ?